10 lutego br. zmarł w wieku 87 lat prof. dr hab. Jerzy Gołos, znany w kraju i na świecie historyk, filolog, muzykolog, instrumentolog, znawca muzyki organowej i nie tylko organowej, pedagog, kolega i przyjaciel wielu z nas od czasów powojennych. Był bardzo nietypową i oryginalną osobowością, głuchy na jedno ucho, bo w czasie Powstania Warszawskiego uszkodził je bliski wybuch pocisku wystrzelonego z niemieckiej „krowy”, ślepy na jedno oko, ponieważ uszkodzili je „najlepsi” sztokholmscy specjaliści, usuwając zaćmę, słowem typowy muzyk (organista) i muzykolog. Bardzo niekonwencjonalny w wielu innych wypadkach, kiedy np. z braku czasu jadł szybki obiad połykając paczkę zupy w proszku popijaną herbatą (i tak się wymiesza w żołądku!). Wysoki, wyprostowany, o sylwetce amerykańskiego generała i uśmiechniętej twarzy, pisał jedynie odręcznie i na maszynie (na stojąco przy wysokim pulpicie), zlecając potem przepisywanie i formatowanie zaprzyjaźnionej asystentce – nigdy nie przyswoił sobie wszelkich dobrodziejstw ery cyfrowej i nigdy Mu ich nie brakowało. Przy tym dbał o swą fryzurę „na jeża”, uczęszczając regularnie do wojskowego fryzjera w budynku Sztabu Głównego WP w Warszawie. Doprowadzało to zapewne do szewskiej pasji służby UB, które w czasach PRL-u śledziły każdy krok bardzo podejrzanego „amerykańskiego osobnika”!
Jurek po upadku Powstania trafił wraz z ojcem do Niemiec i stamtąd do USA, gdzie w nocy pracował w piekarni, aby zarobić na studia, na które uczęszczał w porach dziennych. A studiował filologię polską i rosyjską oraz muzykologię (m.in. w Nowym Jorku na Columbia University i City University of New York). Mało kto wie i pamięta, że uzyskał stypendium, dzięki któremu badał kulturę muzyczną Starowierców na Alasce. Mało kto pamięta, że pracował w Ośrodku Ikonografii Muzycznej (The Research Center for Musical Iconography RCMI) nowojorskiego Uniwersytetu Miejskiego, a nawet nim przez pewien czas kierował (i redagował biuletyn RCMI/RIdIM 1973–76).
Do Polski (Ludowej) zaczął przyjeżdżać w latach pięćdziesiątych–sześćdziesiątych XX w., zbierając materiały do epokowej w swej dziedzinie pracy Polskie organy i muzyka organowa (Warszawa 1972). Epokowej, bo mimo swoich z naszej obecnej perspektywy niedoskonałości, wyznaczyła ona wzorzec metodologii, zakresu i szczegółowości badań stosowany w polskim organozawstwie do dziś. Na Uniwersytecie Warszawskim zdobył dyplom doktora muzykologii („nauk humanistycznych”, 1961) i magistra filologii polskiej (1962), w Instytucie Historii Kultury Materialnej PAN tytuł dr. habilitowanego (1971). W 1969 r. namówił ówczesny Ośrodek Dokumentacji Zabytków Ministerstwa Kultury i Sztuki (w osobie nieżyjącego już, niezapomnianego historyka sztuki Bolesława Bielawskiego – brata muzykologa Ludwika – kierownika Działu Zabytków Ruchomych) do prowadzenia systematycznej inwentaryzacji zabytkowych organów na ziemiach polskich. Przy Jego poparciu także niżej podpisany zainicjował w tymże Ośrodku (dzisiaj Instytucie Dziedzictwa Narodowego) w 1978 r. inwentaryzację fortepianów, a potem i innych zabytkowych instrumentów na ziemiach polskich. W ten sposób gromadzono niezmiernie cenne materiały do dalszych badań organologicznych. Zaangażowaną w tę działalność grupę badaczy Jerzy zaraził praktycznie nieograniczoną współpracą przy penetracji źródeł archiwalnych czy prasowych, której wyniki były szczodrze rozdzielane tematycznie i według potrzeb. W rezultacie unikaliśmy kilkakrotnego sięgania przez różne osoby do tych samych źródeł, a współdziałanie zamiast konkurowania przynosiło szybsze i lepsze wyniki w postaci konkretnych opracowań i publikacji.
Aby przypomnieć ważniejsze z Jego licznych publikacji książkowych i blisko trzystu artykułów: oprócz wspomnianej wyżej monografii, był autorem trzytomowego opracowania Warszawskie organy (2003), licznych tekstów poświęconych ikonografii muzycznej, polskiej muzyce religijnej i organowej, muzyce cerkiewnej, a także redaktorem serii Zabytkowe dzwony, w ramach dokumentacji Strat wojennych Polski w latach 1939–1945. Wydawał również materiały nutowe dawnej muzyki polskiej (ostatnio opracował wystawioną dekadę temu jednoaktową, najstarszą operę polską Heca albo polowanie na zająca z przełomu XVII/XVIII w.).
Ostatecznie osiadł na stałe w Polsce ku zgrozie tajnych służb bezpieczeństwa i m.in. wykładał w Akademii Teologii Katolickiej, potem Uniwersytecie im. Kardynała Wyszyńskiego i na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie (od 1996 r. jako profesor tytularny). Wykształcił wielu studentów i wypromował wiele prac magisterskich i doktorskich. Cieszył się powszechnym szacunkiem nie tylko byłych uczniów, ale i licznych współpracujących z nim naukowców z różnych instytucji z całego świata (w USA wielu muzykologów dotąd pamięta Jerry’ego Golosa!). Był ciepłą i szczodrą osobowością. Swoje pianino warszawskiej firmy Feliksa Tolińskiego z początku XX w. zapisał jeszcze przed laty na rzecz Działu Fortepianów w Muzeum Historii Przemysłu w Opatówku k. Kalisza, o czym świadczy zachowana kartka z odpowiednią dyspozycją. Swoje ciało zapisał z kolei Uniwersytetowi Medycznemu w Warszawie z przeznaczeniem na ćwiczenia prosektoryjne… Patriota amerykański i polski, agnostyk, nie życzył sobie nagrobka zwieńczonego symbolami religijnymi. Ale pewnie gdzieś tam się spotkamy, jeśli to „gdzieś” gdzieś istnieje…Wciąż na to liczę!
Beniamin Vogel
***
tekst publikowany w czasopiśmie „Muzyka”, 2019, nr 2, s. 173-174.